26.11.2011

Pocieszacz

Dziś z Kasią, Patrycją i Thomasem byliśmy w Capone z okazji Kasi imienin. Najpierw do fotografa i w poszukiwaniu odpowiedniej ramki do zdjęcia. Niestety nie było takowej to kupiliśmy inną, ale chyba też dobrą. Do tego czekoladka i gotowe. Ogółem taki pocieszacz z tego dnia dzisiejszego. No nie całkiem, bo coś mi go popsuło... Ale pocieszacz, tak. Pojedliśmy sobie, pośmialiśmy się. Chwilami nie, ale to tam, co tam. W telewizji w pizzerii było Dlaczego ja?. Zepsuło urok. Gadaliśmy o mnie trochę. Że jem ser, ale tylko odpowiedni. Taki z podpuszczką mikrobiologiczną. Dziwne ale nie pytajcie. Potem poszliśmy do Kasi domu zachaczając o kiosk. U niej w domu było Raffaello. Bardzo dobre Raffaello. Szkoda, że ja nie jestem jak Raffaello. Ale nie szkodzi. Narysowałem Kasi oko. Oko azjatki. Całkiem mi wyszło. Tłumaczyłem Patrycji o czym jest Ludzka Stonoga z jakieś 100 razy, a potem na gadu gadu się martwiłem. No cóż, bardziej martwić się już nie mogę. Musiałbym być martwy. (sucheee)

Jutro na tor z Justyną. Olać Ognisko Mistrzów. Jeszcze potem zostanę zjechany na facebooku.

1 komentarz: