27.02.2012

Liar

I want to mix our blood and put it in the ground,
So you can never leave.
I want to win your trust, your faith, your heart,
You'll never be decieved.

Liar, liar

18.02.2012

Niepewnie stała naprzeciwko mnie, ubrana była jedynie w lekką mgiełkę. Ja siedziałem na fotelu cicho się jej przypatrując. Chwila zdawała się być wiecznością. Jej blada skóra i jasne włosy niemalże świeciły w półmroku. Trwalibyśmy tak w nieskończoność gdyby nie chłód zimy. W pokoju było nader zimno, a my sami byliśmy rozgrzani alkoholem i emocjami. W końcu usiadła mi na kolanach. Błękit jej oczu przypominał mi niebo latem. Wtedy jeszcze byłem zaledwie chłopcem. Objąłem ją w czułym uścisku. Moją dłoń wplotłem jej we włosy. Zostawiła mi ślady szminki na szyi. - To nic - pomyślałem. - Zmyje się. - Podniosłem ją i razem poszliśmy się położyć. Nagle wszystko zaczęło wirować, falowaliśmy niczym okręt na wzburzonym morzu. Wspólnie unosiliśmy się w powietrzu, by za moment spaść w dół zgodnie z prawami grawitacji. Krążyliśmy po wpólnej orbicie magnetycznym ruchem. W pewnej chwili nie było już ani mnie, ani jej. Na miejscu nas pojawiło się TO. Niewyjaśniona energia, niematerialny byt. To było gorętsze od ognia i zimniejsze od lodu, było puste i pełne. To było wszystkim i niczym. To dało początek Ziemi, czułem proces tworzenia. Ta energia dała życie, spowodowała Wielki Wybuch.

........

Rano obudziły mnie promienie słońca. Jej jeszcze nie. Ubrałem się i poszedłem do kuchni. Przyniosłem jej gorącej herbaty. Obudziła się. Gdy chciała się ubrać nie patrzyłem w jej stronę; nie byliśmy już w Raju. Pożegnaliśmy się. Ona poszła, ja zostałem sam bez emocji. Usiadłem na tym samym fotelu, położyłem się na tym samym łóżku. Nic nie czułem. Żadnej ekscytacji, satysfakcji, radości, nawet bólu czy smutku. Nic. Ogarnięty apatią wyszedłem zostawiając za sobą tylko zmiętą kołdrę, niedopitą herbatę oraz niedomyty ślad po szmince.

11.02.2012

Brama

Czule tulą swoje dzieci obiema rękami
Jedną głaszczą, drugą karcą swymi klątwami
Potok słów z cudownych wierszy zalewają kłamstw deszczami
Oni są między nami

Cudowne oblicze jest tylko maską
Ich boski dotyk - bolesną drzazgą
Na nocne sklepienie czarne słońce wschodzi
Martwy bóg się narodził

Wasz jadowity szept echo szczerych fraz przebija
Wbija się we mnie, po cichu zabija
Tli się we mnie ogień mojej nienawiści
Wasz sen się ziścił

Cudowne oblicze jest tylko maską
Ich boski dotyk - bolesną drzazgą
Na nocne sklepienie czarne słońce wschodzi
Martwy bóg się narodził

Dwie twarze mają i obiema żyją
Na przemian prawda z kłamstwem znów się mija
Gesty i słowa różne tak od myśli
Ogień nienawiści

Cudowne oblicze jest tylko maską
Ich boski dotyk - bolesną drzazgą
Na nocne sklepienie czarne słońce wschodzi
Martwy bóg się narodził

Martwy bóg się narodził.