31.05.2012

Widmo

Bije ode mnie przeraźliwy chłód. Inni ludzie się mnie boją, przerażam ich znów. Żywię się swymi marzeniami przechadzając się aleją snów. Śmierć dla mnie jest ostoją. Znów czuję piekielny głód. Tańczę sam w księżyca blasku na cmentarzu przy dzikich krzewach; rosną nieopodal lasku. Epitafia cicho śpiewam. Rzewnie łzami się zalewam, kiedy odejść mam o brzasku.
Nie mam weny do pisania... Blog chyba niedługo umrze śmiercią naturalną.

2.05.2012

Weekend majowy jest całkiem udany. W sobotę byłem na 18 kuzynki, jej chłopaka i ich przyjaciółki. Wczoraj widziałem się z Patrycją i Kasią. Nachodziliśmy się po Tomaszowie niemiłosiernie i wymęczyłem się jak cholera, ale było warto. Dziś wbijam do Raffci razem z Jaśką, a jutro do mnie wbija Lidka, Martyna, Justyna i prawdopodobnie Agata. W piątek jeśli będzie jakieś ognisko to też tam będę. A z tych mniej przyjemnych rzeczy to muszę się nauczyć na matematykę, geografię, chemię i przeczytać "Ludzi bezdomnych". Muszę też ogarnąć w pokoju. Przestałem wierzyć w baśnie, nie znam już bajek. Święty Mikołaj, który co noc mnie odwiedzał teraz zdjął sztuczną brodę i obżera się w McDonald's, kłócąć się o sprawy polityczne. Nie przyjdzie do mnie więcej. Na wszelki wypadek zamuruję komin...