29.01.2012

Muszę podjąć decyzję. Wyzwanie. Tak czy nie? Nie wiem. Na ten moment tak, ale pewnie zdążę jeszcze zmienić zdanie ze sto razy. Boję się podejmować wyzwań, a ten czas tak szybko leci. Niestety on zawsze leci inaczej niż ja chcę. Czas nie należy do moich przyjaciół. Już dawno go usunąłem ze znajomych na facebook'u. Boję się dać odpowiedź samemu sobie, bo każdy wybór niesie za sobą konsekwencje. Nie wiem. Wszystko jest mi takie obojętne. Nijakie. Co będzie to będzie.

27.01.2012

Czasem w życiu podejmuje się różne szalone decyzje. Raz dzięki nim jest lepiej, a raz gorzej. Nie wiem czy podjąć się wyzwania, czy też dać sobie spokój. Paradoksalnie wyzwanie jest najprostrzą spośród dróg, a jednak nazwa zobowiązuje. Czasem myślę, że nie dałbym rady go podjąć, a chwilami aż się rwę do tego. Przeanalizowałem argumenty za i przeciw i wychodzi na to, że powinienem odpuścić. Z doświadczenia wiem, że mózg ma rację nie ważne co. I chyba dam za wygraną. Jak zwykle z resztą

20.01.2012

Chromaggia

Dawno temu
Żył ptak fatalny imieniem
Chromaggia
W czasie lotu zderzył się ze strzałą Łucznika
Nad wybrzeżami lawy
Przez lata myślał, że był ścigany
Udało mu się uciec przed strzałą
Chromaggia
Chromaggia
Dlaczego się nie zmierzysz z zagrożeniem?
Strzała przebiła mu skrzydło
Ale leciał, by się uwolnić
Próbując wyciągnąć tę fatalną strzałę
Innych zraniłem
To moja wina
Padnij, mówię! To usta diabła
To jego strzała i moje oczy
Chromaggia, oczy moje weź
Wolę ślepym być...


[Tekst nie jest mój. Jest to tylko moje tłumaczenie z włoskiego oraz angielskiego piosenki z filmu "Repo! The genetic opera". Niemniej jednak pasuje.]

15.01.2012

Koncertowo

Wczorajszy koncert był udany. Tylko po pierwszym zespole nie miałem siły na nic! Oświadczam wszem i wobec, że Postal gra zajekurwabiście! Dawno nie pogowałem i były tego skutki, m.in. brak energii, dzisiejsze zakwasy. Bolą mnie ręce, szyja i wszystko! 2x ściana śmierci, pogowanie, machanie głową pod sceną. Dżizz, jakby mnie zobaczył pan od wf-u to by mi 5 postawił na semestr. Jakiś koleś skręcił sobie kostkę ponoć. To co się tam działo Iza nazwała mosh'em. Jak dla mnie to nie był mosh, ale kto ją tam wie. Niestety na kolejnych 3 zespołach mój zapas energii wynosił 0%. Myślałem, że na Infernal Death jeszcze będę pogował, ale mi się nie udało. No cóż, przynajmniej na Postalu bawiłem się świetnie. Teraz siedzę w pokoju głodny, zmęczony i ze świadomością, że muszę się dziś pouczyć fizyki i chemii. Fak.

13.01.2012

Chyba mam okres... czy coś tam.

Duszę się wdychając inny dym. To mnie zabija. Lekarz dawno stwierdził mój zgon, założył to z góry. Nie przypuszczałem, że może mieć rację. "Pacjent wygląda i żyje jak szkielet. Nie żyje. Data zgonu: 14.02.2012 r." powiedział. Pierdoli mnie jego zdanie. Żyję i mam się bardzo dobrze... To znaczy okropnie. Ale to chyba dobrze? To znaczy, że żyję. Chyba. Biorę to na wiarę, bo nie potrafię sprawdzić czy w mych żyłach płynie jeszcze nektar diabłów.

11.01.2012

Dream of you.

Z tymi snami to jest tak, że raz są piękne a raz koszmarne. Lubię sobie pospać. Największy mam jednak problem ze wstawaniem. Nie chcę wstawać, nie lubię się budzić. Już wolę nie spać całą noc niż dobrze spać a potem się obudzić. Kiedyś się obudzę z najpiękniejszego snu. Na razie jeszcze śpię, ale to nie potrwa długo. Może to i dobrze? Nie chcę zapaść w śpiączkę, bo życie mnie ominie ale ten sen jest tak piękny. Anja Orthodox napisała "Przebudzenie zaboli Ciebie jak nigdy nic". Prorok? Może jednak obudzę się stopniowo i delikatnie? Się zobaczy.

Boję się mojej sytuacji w szkole. 4 zagrożenia to jednak dużo. Sprawdzian z fizyki poszedł mi jak zwykle słabo, ale poprawa całkiem dobrze. Wczorajszy sprawdzian z rosyjskiego poszedł mi całkiem nieźle. Z geografią trochę gorzej. Myślę, że do poprawki z całego semestru będę pisał geografię i matematykę.

Czasem moja własna wyobraźnia przed snem mnie przeraża. Kim to ja nie byłem. Jakiego to ja pięknego życia nie miałem. Bajka, po prostu bajka. I kiedy tak sobię leżę przed snem i wyobrażam sobie różne piękne sceny to na końcu mimowolnie coś się i tak psuje. Sam się temu dziwię. Nie mogę być w pełni szczęśliwy nawet w mojej wyobraźni? To nonsens. A jednak tak jest.

Myślałem ostatnio nad "A path to decay;" i uważam, że mi się udał ten post. Jak na moje możliwości, to to jest całkiem dobry tekst, co nie? Może przekaz jest płytki, głupi, dołujący ale wydaje mi się, że umiejętnie dobrałem słowa. Z resztą nie mi to oceniać. To zostawiłem wam.

7.01.2012

Stanąłem w miejscu, którego nie ma.
Omamiony trwam w bezruchu.
Jeśli to jest zaklęcie, to chcę być zaklęty.

6.01.2012

A path to decay;

Wszystko przemija, wszystko się niszczy.
Droga do rozkładu długa i ciężka.
Nawet marzenie, że coś się ziści.
Po nim zostaje największa klęska.

Przyspieszyć chcę czas, lecz boję się tego,
Bo nie wiem co potem może mnie czekać.
Wymarzony spokój, czy coś bardzo złego?
Nie wiem, ale nie chcę z tym dłużej zwlekać.

Czasem marzenie jest twarde jak skała;
Pospolite, lecz trwać jemu wieki przyszło.
Moje było jak bańka mydlana;
Kolorowe, bajeczne, ale szybko prysło.

Jestem zagubiony w tym świecie nieładu
Pełnym krwi, murów i nocy odcieni.
Bezpieczną odnaleźć chcę drogę do rozkładu.
I jak najszybciej znaleźć się pośród cieni.

4.01.2012

Bad things happen

Wiecie co jest złe? Samotność. Gdy człowiek jest sam zaczyna myśleć, a to nie nie zawsze dobre. Czasem lepiej nie myśleć. Tak trudno mieć pustkę w głowie. Dlatego przyjaciele są największym skarbem. To oni samotność zamieniają w towarzystwo, dobre towarzystwo. Zajmują Cię rzeczami, które pomogą Ci czasem się odciagnąć od twoich myśli.
A wiecie co jest najgorsze? Gdy twoje ciało waży więcej niż powinno. Wczoraj ważyłem się i wyskoczyła mi liczba 53. A dziś znowu 53 kg! Nielogiczne. Wiem, że dziś powinno być około 40 kg. Niemożliwe, żebym tak przytył przez jeden dzień. Aż 13 kg jak nie więcej. Czuję się taki ciężki. Wiem, że przez 10-15 minut straciłem dużo na wadze, a jednak nadal widzę 53! Może waga się popsuła? Chcę odzyskać dawne kilogramy. Nie chcę czuć się jakbym miał 40 kg! To dla mnie za mało. Nie ważne ile bym jadł nadal się będę czuł jak anorektyk. Albo raczej bulimik. Pochłaniam ile się da, a potem przez noc to wyrzucam z siebie. Potrzebuję czegoś, żeby się wypełnić. Jestem pusty.





Nevermind. I won't find someone like you, but I wish nothing but the best for you. Don't forget me, I beg. I heard that someone said "Sometimes it lasts in love but sometimes it hurts instead". It hurts instead.

1.01.2012

Nowy Rok

Z okazji Nowego Roku wymyśliłem sobie pewne postanowienia:
- rzucić palenie
- uczyć się tak, żeby zdać
- być wesołym i nie dołować się na każdym kroku
- uciec od problemu, który mnie dręczy
- być bardziej odważnym
- być całkowicie szczerym
etc. etc.

Szkoda, że słowa ulatują równie szybko jak powstają. Cel rodzi się nie przemyślany. Cóż, jestem człowiekiem serca - robię to co czuję, a nie co uważam za słuszne. Pomimo tych postanowień mam ochotę zrobić wszystkie na odwrót właśnie w tej chwili. Tak na raz. Ale wytrzymam, dam radę. Jestem twardym skurwysynem.

Jak tak patrzę na różne moje archiwa i stare sms'y to mam bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony łezka mi się w oku kręci ze wzruszenia a z drugiej mam ochotę strzelić sobie w łeb... Nie wiadomo czy śmiać się, płakać albo wyjść i nie wracać. Z resztą przyszłość też nie zapowiada się kolorowo. A 2012 ponoć miał być lepszy niż poprzedni... O! Takiego! Już to widzę. A już w szczególności walentynki. Niech przynajmniej ferie będą udane.