4.09.2011

Kat

Wczoraj z Justyną, Roksaną i Pasiukiem wyjechaliśmy na koncert do AŁ. Na samym początku nie podobało mi się zbytnio. Było upalnie, byłem bardzo głodny, chory i zespoły nie przypadły mi do gustu (oprócz Electric Chair). Na szczęście poznaliśmy grupkę sympatycznych ludzi i jakoś wpasowaliśmy się w tłum. Na Titusa poszliśmy pod scenę (świetnie grali). Tam spotkałem Agatę i Cezarego oraz kuzyna i kuzynkę. Z kuzynką i jej znajomymi poszedłem się napić. Wróciliśmy na Flapjacka który to nie szczególnie mi się spodobał. Na Kacie poszedłem pod scenę, ale nie długo dane mi było skakać, bo ból brzucha dawał się silnie we znaki. Musiałem resztę występu spędzić siedząc pod drzewem i oglądając go z pewnej odległości. Przyznam się, że trochę żałowałem tego, że spać mieliśmy pod gołym niebem. Ostatecznie razem z dwoma nowymi kolegami poszliśmy spać za stacją benzynową, po czym rano pojechaliśmy do Łodzi. Tam nie było lepiej, bo poszliśmy spać na pomniku na Placu Wolności. Ja spałem oczywiście najdłużej. Głód, nieprzyjemny zapach oraz chore gardło zrekompensowała miła niespodzianka. Mianowicie jakąś niecałą godzinę przed odjazdem pociągu do TM spotkaliśmy Romana Kostrzewskiego! Nie spodziewałbym się, że wokalista takiego zespołu będzie przechodził niedaleko nas. Niewiele myśląc razem z Justyną i Roksaną poszliśmy poprosić go o autografy. Okazało się, że był tak miły, że zaproponował jeszcze zdjęcie! Do tego mam film, bo jego dziewczyna, która chciała nam zrobić zdjęcie nagrała paru-sekundowe wideo. Pasiuk z nami nie chciał pójść, ale na koncercie złapał kostkę gitarzysty więc też miał swego rodzaju pamiątkę. Zastanawiam się czy jechać za 2 tygodnie na Acid Drinkers... Muszę tylko zrobić coś, czego nie udało mi się zrobić wczoraj. Znaleźć lokum.

1 komentarz: