16.04.2011

Na smutno i wesoło.

Na wstępie chciałbym zazczaczyć, że poprzednia notka to była tylko prowokacja. Oczywiście odzwierciedlała moje uczucia odnośnie jednej osoby, ale nie miała na celu kogoś obrazić. W trakcie rozmów z pewnymi osobami wyciągnąłem wnioski. Nie nazwałbym tego sukcesem, ale to zawsze krok naprzód... Hmm wracając do notki obecnej. Ostatnio przeżywam swego rodzaju kryzys. Jest to raczej kryzys wewnętrzny, choć czasami daje się on we znaki innym. Nie lubię publicznie okazywać tego co mnie gryzie w środku (dlatego piszę bloga). Od tego mam parę osób, do których mogę przyjść się wyżalić. Bardzo wam za to dziękuję. Nawet nie wiecie jak pomocni jesteście. Jestem też bardzo wdzięczny przyjaciołom, którzy nawet kiedy mam mega doła potrafią mnie rozweselić i gdyby nie oni to chodziłbym cały czas smutny. Na prawdę, dziękuję wam wszystkim. Wczoraj i dziś były warsztaty. Naprawdę wspaniałe. W naszej grupie nie dało się nudzić. Każda głowa pełna pomysłów. Dzisiejsze przedstawienie rewelacyjne. Nawet pomimo pewnych niedociągnięć. To dziś po raz pierwszy poczułem się wyróżniony. I to tak miło. Gdy w gimnazjum (klasy I-II) ktokolwiek mnie pochwalił czułem się dumny... Zbyt dumny. Teraz kiedy o tym myślę to mam wrażenie, że byłem może w myślach nawet arogancki. Miałem wrażenie, że jestem dobry i już! Ale to było tylko wrażenie... Na rok odpuściłem teatr, ale gdy w liceum postanowiłem znowu zacząć grać dostałem chlust zimnej wody prosto w twarz. Okazało się, że pan jaki-to-on-nie-jest-aktor wcale tak dobrze nie gra. Pomyślałbym, że nawet słabo. Zacząłem więc ćwiczyć. Przed lustrem. Gesty. Ruch. Głos. Artykulacja. Odruchy. Postać. Poddałem się dyscyplinie. Teraz gdy wiem, że dużo pracy przede mną zmobilizowałem się do dalszych działań. To dziś pewna pani powiedziała coś co mnie powaliło z nóg. Nie wiem czy było to spowodowane jej życzliwością, politowaniem czy może najzwyczajniej była przygłucha i ślepawa ale powiedziała, żebym zapisał sie gdzieś do grupy teatralnej, bo "nie wiem czy Cię nie wysłać do Łodzi, do teatru". Szczena mi opadła, ale myślę racjonalnie. Nie sądzę abym się nadawał na tym etapie gdziekolwiek, a tym bardziej do teatru! Co nie zmienia faktu, że zrobiło mi się bardzo miło :) PS. Justyna, jeśli to czytasz.. Dzięki, że przyjechałaś. To na prawdę dla mnie wiele.

3 komentarze:

  1. Nadajesz się, nadajesz :). L.

    OdpowiedzUsuń
  2. Trening czyni mistrza. Przygłucha i ślepawa... Chyba miała słuch muzyczny i wzrok orła... tfu... jastrzębia.:-P Nasza dyscyplina to jeszcze ujdzie, ale ta japońska - ja to ich podziwiam. Pzdr.(Aha, i zamsz jest sztuczny. To zdanie jest poetycko okrutne, ale zapadło w pamięć.
    Napisać taki wiersz o owcach... Ciekawie by było) xD

    OdpowiedzUsuń