13.12.2013

Czarny kot.

Dziś, w piątek trzynastego miałem pecha, bo drogę przebiegł mi czarny kot. Nie.. To chyba nie był kot, to raczej był pies. Sam nie wiem, koty chyba nie są aż tak duże. Tak, to na pewno był pies, dobrze pamiętam! To czarny pies przebiegł mi drogę, przynosząc mi w ten sposób pecha. A może nie był czarny? Być może to przez brud i błoto jego jasna sierść wydawała mi się czarna. Więc tak to było.. Pies o jasnej, lecz brudnej sierści przebiegł... Nie przebiegł, on w ogóle nie biegł. Nie miał siły, był zbyt zmęczony by przebiec koło mnie. Podszedł powoli, zatrzymał się, zamerdał ogonem i poszedł dalej. Z bliska zauważyłem, że nie ma jednego oka. No dobrze, więc nie był to kot, ani nie był czarny, ani nie przebiegł mi drogi, ale i tak przyniósł mi pecha. A może..? Może też wcale nie przyniósł pecha? Stary, słaby, brudny, samotny, bez jednego oka, bez domu. Które z nas jest większym pechowcem? Spojrzałem na niego jeszcze raz. Widziałem jak podchodzi do ludzi i się cieszy każdą chwilą swojego pieskiego życia.

Tak, zacząłem historię od kłamstwa. Nie było żadnego kota, żadnej czerni, przebiegania ani przynoszenia pecha. Jedynie pies i morał tej historii są prawdziwe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz