Tak daleko, chociaż tak blisko. Ucichła niebrzmiąca melodia nocy, choć we mnie jeszcze gra muzyka. Chciałbym ją zagrać, odtworzyć wszystko, ale na to już za późno. Cóż, że mógł być z tego koncert? Nie jestem kompozytorem i nie potrafię tworzyć. Palce już drgały nad klawiaturą. Droczyły się z nią jak z dzieckiem, któremu pokazuje się cukierka i go zabiera. Zbliżały się by grać, po czym znikały. Złośliwość? Może trochę. Zabawa? Zdecydowanie. Tak więc bawiłem się fortepianem. Nie grałem na nim, ale się ustawiałem do gry. Rozłożyłem nuty, rozluźniłem nadgarstki [tak jak kazała K.T.!; przyp. autora], ustawiłem się odpowiednio, ale nie grałem. Czy żałuję? Tak, mogłem przecież skomponować coś wielkiego. Czy było warto? Tak, chociaż raz w życiu poczułem się jak kompozytor.
PS. Zapomniałem napisać, że zgubiłem obrączkę. Tak mi jej szkoda :(
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJeśli mogłeś skomponować coś wielkiego, to czemu ręce nie OSIADŁY na klawiaturze i nie próbowały grac? :D
OdpowiedzUsuńPrzeżywasz tę obrączkę, jakbyś zgubił horkruksa xD
Bo w obrączce była złodziejska część mojej duszy :C
OdpowiedzUsuńnie odpowiedziałeś na pytanie!
OdpowiedzUsuń